ur. 1981 w Nasielsku
Długowłosy, ponaddwumetrowy kulomiot to pierwszy i jedyny Europejczyk, który obronił tytuł mistrza olimpijskiego w pchnięciu kulą. Oprócz 2 złotych medali olimpijskich ma na swoim koncie 2 złote krążki z mistrzostw Europy i 1 srebrny z mistrzostw świata. Majewski jest bezpośredni i szczery – potrafi siarczyście przekląć i zdrowo pożartować. W końcu kiedyś chciał zostać pisarzem… Do dziś uwielbia czytać (w metrze zamiast smartfona ma w ręce książkę). Z wykształcenia: politolog.
Pochodzi ze wsi Słończewo, 80 km od Warszawy. Twierdzi, że zaprawa w pracy fizycznej pomogła mu w treningach, na których liczą się siła i powtarzalność. Pchnięcie kulą zaczynał późno, a pierwsze sukcesy przyszły dopiero pod koniec liceum. Według trenerów – do których zresztą miał szczęście – jest niespotykanym talentem w swojej dziedzinie. Ćwiczył w kilku klubach, m.in. Skrze Warszawa i AZS-AWF Warszawa (od 2004 r.).
Brał udział w czterech olimpiadach, po raz pierwszy w 2004 r. w Atenach. Zajął wówczas 18. miejsce, ale zapowiedział, że jego czas jeszcze nadejdzie. I tak się stało: 4 lata później, na igrzyskach w Pekinie, zdobył złoto w pięknym stylu. Kolejny złoty medal przywiózł z Londynu (2012). Przyznawał potem skromnie, że na obu olimpiadach wstrzelił się z życiową formą niemal co do dnia. Może pomogły mu też nerwy ze stali? Według testu psychologicznego dla sportowców (600 pytań) był jednym z dwóch polskich zawodników o najniższym poziomie lęku w historii tego badania.
W tamtych latach w niemal każdych zawodach zgarniał pełną pulę. Kolekcjonował medale: 2 złote mistrzostw Europy (2009, hala w Turynie i 2010, Barcelona) oraz 1 srebrny (2009, Berlin) i 2 brązowe (hala 2008 i 2012) mistrzostw świata. W kraju jako niepokonany mistrz Polski na stadionie w latach 2002–2015, dziewięciokrotny rekordzista nie miał żadnych konkurentów.
Na olimpiadzie w Rio (2016) zajął 6. miejsce. W tym samym roku zakończył karierę sportową. Jest laureatem wielu nagród państwowych i sportowych, m.in. dwóch „Złotych Kolców” (plebiscyt gazety „Sport” i PZLA).
Sympatii kibiców przysparzały mu także rozbrajająca bezpośredniość i szczerość. I tak np. po słabym występie na MŚ w 2011 r. stwierdził: „Przepraszam wszystkich kibiców, przepraszam trenera, byłem tu przygotowany na mistrzostwo świata, a spaprałem zawody. To moja stypa, a nie urodziny”. Kiedy indziej zaś wyznał, że po zawodach kulomioci potrafią solidnie się napić. Nie krył również, że na sporcie w Polsce da się zarobić porządne pieniądze (i on takie zarobił, mimo że do dziś woli jeździć metrem, niż prowadzić auto).
Po zakończeniu kariery sportowca Majewski został działaczem – wiceprezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Przyznaje, że choć bardzo nie lubi wbijać się w garnitur, robi to dla dobra sprawy (ale na pewno nie codziennie).