ur. 18 czerwca 1913 r. w Zakopanem, zm. 29 października 1993 r. tamże
Krakowskie więzienie przy ul. Montelupich należy do budzących największy respekt w Polsce, jednak najtragiczniejszą kartą w historii „Monte” są lata 1940–1944, kiedy polski zakład karny przekształcono w katownię gestapo, przez którą przewinęło się 50 000 osób. W jednym z pierwszych hitlerowskich transportów przywieziono tu najwybitniejszego polskiego narciarza tej epoki, czterokrotnego olimpijczyka, wicemistrza świata w skokach z roku 1938 w Lahti, Stanisława Marusarza. Był wycieńczony. Od początku wojny jako kurier tatrzański przeprowadzał ludzi, przenosił materiały konspiracyjne i pieniądze na działalność podziemną Państwa Polskiego. Dwukrotnie już został złapany. Za pierwszym razem udało mu się uciec przez okno ze słowackiego posterunku żandarmerii. Za drugim ujęto go wraz z żoną Ireną podczas próby przedostania się na Węgry, pilnowano dobrze i przesyłano do kolejnych katowni: w Preszowie, Muszynie, Nowym Sączu i Zakopanem. Udającą ciążę Irenę Marusarz po trzech miesiącach wypuszczono na wolność. Stanisław z wyrokiem śmierci trafił na „Monte”.
Nie poddał się. Wraz ze współwięźniem, żołnierzem Aleksandrem Bugajskim, opracował plan ucieczki: nogą od taboretu odegną kraty w oknie drugiego piętra, wyskoczą, przebiegną obserwowany dziedziniec, a potem pokonają czterometrowy mur zwieńczony drutem kolczastym i poszukają pomocy wśród krakowian. 2 lipca 1940 r. pierwszy stanął na parapecie okna Bugajski, Marusarz skakał szósty. Tylko im dwóm udało się przeżyć hitlerowski ostrzał i pokonać mur. Obaj wmieszali się w tłum na targu, a potem rozdzielili. Opowieść głosi, że Marusarzowi pomógł opatrzyć rany i zaspokoić głód podkrakowski rybak. Skoczek dotarł do rodzinnego Zakopanego, a potem razem z żoną przez zieloną granicę przedostał się na Węgry.
Ucieczka Stanisława Marusarza jeszcze w czasach okupacji obrosła legendą – pokazywała, że z każdego zagrożenia można znaleźć wyjście, że trzeba walczyć nawet w sytuacji z pozoru beznadziejnej. Dziś przypomina o niej mural na ścianie więzienia przy Montelupich.
W 1945 r. Marusarzowie wrócili do Zakopanego, a Stanisław – do sportu. Został pierwszym po wojnie mistrzem Polski w kombinacji norweskiej i skokach. Sukces z 1946 r. powtórzył jeszcze czterokrotnie. Reprezentował Polskę na zimowych igrzyskach olimpijskich w Sankt Moritz w 1948 r. i w Oslo w 1952 r. nie tylko w skokach, ale również podczas ceremonii otwarcia, niosąc narodową flagę. W kraju był niepokonany – w latach 1946, 1948, 1949, 1951 oraz 1952 zdobywał mistrzostwo Polski w skokach. Po zakończeniu kariery sportowej m.in. przygotowywał zakopiańską Wielką Krokiew do mistrzostw świata w 1962 r., które potem otworzył jako przedskoczek. Cztery lata później zrobił to samo w Garmisch-Partenkirchen – skoczył bez przygotowania, w garniturze, pożyczając narty od przedskoczka.
Stanisław Marusarz doczekał chwili, gdy Wielkiej Krokwi nadano jego imię, a o jego życiu i sławnej ucieczce z Montelupich nakręcono filmy. Nigdy nie zapomniał o narciarzach – kurierach tatrzańskich, którzy mieli mniej szczęścia i zginęli z rąk hitlerowców: siostrze Helenie i przyjacielu Bronisławie Czechu. Zmarł 29 października 1993 r.